
Mieć rzęsy jak firanki – marzyło mi się od dawna. Nie jestem fanką przedłużania, więc pozostały mi standardowe metody kosmetyczne. Tyle że od jakichś kilku lat nie miałam w rękach tuszu, który choć po części spełniłby moje marzenie o długich, pięknych rzęsach. Pod choinkę sprawiłam sobie tusz YSL Baby Doll – myślałam, że to może być to. Niestety, zawiódł na całej linii.
Ale kto szuka, nie błądzi, prawda? Zaczęłam się rozglądać i zauważyłam, że wiele zagranicznych blogerek poleca tusz Marc Jacobs Velvet Noir Major Volume Mascara. Właściwie to nie polecają, a wręcz zachwycają się, jakby to był kolejny cud świata. Zaczęłam się zastanawiać, czy to efekt dobrego marketingu, czy rzeczywiście jest tak rewelacyjny. Potem zostałam zaproszona przez SEPHORA na wiosenny event prezentujący nowości topowych marek, gdzie na stoisku Marc Jacobs Beauty konsultantka marki zachwalała działanie tuszu Marc Jacobs Velvet Noir. Obiecałam sobie wtedy, że wrócę do SEPHORA i przekonam się na własnych rzęsach, czy jest godny uwagi.
Tusz Marc Jacobs Velvet Noir – moje pierwsze wrażenie? Kilka pociągnięć szczoteczką i już wiedziałam, że zachwyty w sieci nie były udawane. Ten tusz jest genialny! Zdziwiłam się, z jaką łatwością wydłuża, pogrubia i wywija rzęsy, których nawet nie podkręciłam zalotką. Jeszcze kilka pociągnięć i moje oko było zrobione. Nie do wiary, że nie skusiłam się na niego wcześniej. Ale to rzeczy, podsumowuję, czego dokładnie możecie się spodziewać po tuszu Marc Jacobs Velvet Noir.
Marc Jacobs Velvet Noir – podkręca, pogrubia, wydłuża bez sztucznego efektu
- Wystarczy jeden ruch, by rzęsy zyskały objętość – TAK, i będziecie zachwycone z jaką łatwością możecie to zrobić. Koniec z “gimnastykowaniem się” przed lusterkiem. Teraz malowanie rzęs jest dziecinnie proste
- Kremowa formuła – zasługuje na jakiś medal, serio. Tusz delikatnie osadza się na rzęsach tak, jakby był niewidoczny, a jednak zmienia ja w kruczoczarne firany. To zasługa kremowej, aksamitnej formuły, opartej na unikalnej kombinacji wosków i kremowych żeli.
- Nie skleja rzęs – bardzo nie lubię efektu posklejanych rzęs, grudek i “nóżek pajączków” doklejonych na ich końcach. Ten tusz błyskawicznie zagęszcza i przedłuża rzęsy, ale efekt jest bardzo naturalny. W zależności od pożądanego efektu, można z łatwością dokładać kolejne warstwy
- Velvet Noir – aksamitne, głębokie spojrzenie, nie ma w tym żadnej przesady. Żaden inny znany mi tusz nie nadaje spojrzeniu takiej głębi. Jest to najczarniejszy odcień czerni, jaki widziałam
Nie wiem, czy kiedykolwiek, jakikolwiek tusz do rzęs przebije to uczucie nieprzyzwoicie spektakularnych rzęs. Jeśli szukacie więc dobrego tuszu i ekstremalnych doznań z nim związanych, polecam Wam wypróbować w sklepie tester.
Dla porównania skusiłam się na mały test i drugie oko pomalowałam innymi tuszami – zapytałam jedną z konsultantek Sephora, który tusz poleca – odpowiedziała, że Make Up Forever. Ale był jeszcze słabszy od mojego słabego YSL. Zmyłam więc oko i nałożyłam Lancome Hypnose, tak zachwalany przez jedną ze znajomych makijażystek – też nic specjalnego. Ostatnim, który wypróbowałam był tusz Helena Rubinstein Lash Queen Sexy Black, który prawie dorównał tuszowi Marc Jacobs Velvet Noir! Prawie, naprawdę minimalnie. Myślę, że efekt pogrubienia i wydłużenia był podobny, jak również łatwość nakładania zgadzała się. Jedyne, co je różniło to kolor. Jednak Marc Jacobs był bardziej wyrazisty. Druga sprawa, że był tańszy. Bo jego cena to 125 zł (dostałam zniżkę z karty 20%, więc zapłaciłam trochę mniej), a tusz Helena Rubinstein kosztował 175 zł… Choć miał piękne opakowanie, to jednak Marc wygrał:)
Gdzie kupić? Wiem, że nie zawsze wszystkie nowości SEPHORA pojawiają się wszędzie, więc podsyłam też link do sklepu online, gdzie można go kupić. Dodatkowo polecam Wam mój KOD RABATOWY -20% na asortyment SEPHORA: VPSB416E (oferta ważna od 1 do 10 kwietnia 2016 r. ).
A Wy jakie macie doświadczenia z tuszami do rzęs? Może polecicie mi coś, czego nie znam?