
Jakie buty kupić, by nie żałować w przyszłym sezonie? Znacie moją filozofię zakupową, jeśli chodzi o klasyki. Buty typu slingback od Chanel od dawna znajdowały się na mojej liście. Coco Chanel zaprezentowała światu dwukolorowe pantofle w cielistym kolorze z czarnym noskiem w 1957 roku.
“To szczyt elegancji” – uważała. Miały optycznie wyszczuplać nogi i skracać stopy. Jak wiele jej projektów i ten stworzyła z myślą o kolejnych pokoleniach. Podobnie jak inne kultowe dzieło Chanel, torebka na łańcuszku, beżowe czółenka również miały być ponadczasowe i pasować do każdej stylizacji. Udało się. Dziś slingbacki są obiektem pożądania miłośniczek i kolekcjonerek mody. Na kanwie projektu Chanel, Karl Lagerfeld stworzył wiele innych modeli. Klasyczne slingbacki nie jest łatwo kupić. A jeśli już się uda można sprzedać je nawet za wyższą cenę. A wszystko dlatego, że lista oczekujących jest długa i trzeba mieć szczęście, by trafić na nie od ręki w butiku Chanel. Kiedy nadarzyła się taka okazja, podczas mojej ostatniej wizyty w Barcelonie, nie zastanawiałam się długo. Konsultantka Chanel przyniosła je dla mnie z zaplecza (akurat w moim rozmiarze), a potem spędziłyśmy przemiły czas na rozmowie o modzie, stylu i naszej miłości do klasyków Chanel.
Slingbacki Chanel to kawał modowej historii, co jeszcze bardziej podkreśla ich wyjątkowość. Są klasyczne, a jednocześnie uosabiają paryską elegancję. W sklepach można znaleźć wiele podobnych modeli z odkrytą piętą, które będą świetnym wyborem nie tylko na nadchodzącą wiosnę. Wiem, że jest to jeden z moich najbardziej udanych zakupów na lata.
PS. Koniecznie śledźcie mój Instagram @gosiaboy i Instastory, gdzie co dzień najwięcej się dzieje. Kogo jeszcze nie mam w znajomych?