
Już jako mała dziewczynka miałam obsesję na punkcie pielęgnacji skóry. Kiedy znalazłam w rodzinnym domu książkę pt.: “Domowe sposoby na urodę”, skrupulatnie próbowałam maseczek z białka kurzego, otrębów czy ziołowych naparów. Zdziwiłybyście się, co byłam w stanie nałożyć na twarz, by choć trochę poprawić wygląd skóry!
Dziś wspominam to z uśmiechem, wtedy zdecydowanie nie było mi do śmiechu. Jednak nawyk dbania o cerę pozostał na zawsze i procentuje do dziś. Moja Pani kosmetolog zawsze powtarza, że rzadko zdarza się tak ładnie wypielęgnowana cera. Pamiętajcie – nigdy nie jest za późno, ani za wcześnie, by zacząć o nią dbać! Nagroda? Zobaczycie ją za 5, 10, 15, 20 lat patrząc w lustro.
Dziś odpowiednia pielęgnacja sprawia, że moja skóra jest w dobrej kondycji. Mieszana, wrażliwa, kapryśna, wymaga odpowiednich kosmetyków – dlatego tak dużą uwagę przykładam do jakości produktów, jakich używam. W okresie letnim porzuciłam na chwilę kosmetyki do zadań specjalnych – z retinolem i kwasami, wprowadzając do pielęgnacji preparaty wzmacniające naturalną barierę ochronną skóry jak np. mój nowy letni ulubieniec – olejek La Mer. Poniżej pełna lista kosmetyków, które stały się moimi ulubieńcami podczas wakacji. Ciekawa jestem też Waszych letnich hitów.
1. La Mer – nawilżenie, odnowa, ukojenie, ochrona
O mojej miłości do olejku La Mer pisałam tu. Jeśli miałabym zabrać tylko jeden kosmetyk na bezludną wyspę, z pewnością byłby to olejek z cudownym koktajlem The Miracle Broth, który koi, uspokaja, nawilża, ujędrnia i odnawia skórę. Z powodzeniem zastępuje wszystkie kosmetyki na dzień i na noc podczas wakacji. Wielofunkcyjny – sprawdzi się, gdy chcemy zrobić skórze detoks od innych produktów. Może być również stosowany do ciała, włosów czy paznokci.
Twarz, zwłaszcza latem, wymaga wysokiej ochrony przeciwsłonecznej. Niestety słońce (a ściślej – promienie ultrafioletowe), mimo że jest nam potrzebne do życia, odpowiada w 80% za starzenie się skóry. Dlatego zawsze nakładam na twarz filtr 50 SPF. Lekki fluid La Mer, bogaty w składniki odżywcze oraz The Miracle Broth, który jest sercem wszystkich produktów La Mer, sprawia że skóra jest nawilżona i wypoczęta.
2. Wild Rose – 24-godzinny nawilżający krem z wyciągiem z dzikiej róży
Żadna skóra, nawet ta mieszana, nie może obyć się bez dobrego kremu nawilżającego. Od dawna jestem wierna Korres Wild Rose 24 – Hour Moisturizing & Brightening Cream. Lubię mieć go pod ręką, bo pięknie nawilża, rozświetla i rozjaśnia skórę. Stosowałam go na olejek La Mer po kąpielach w morzu, pod makijaż czy w samolocie. Jeśli czytacie mojego bloga regularnie, wiecie, że różany krem znalazł się w moim rankingu Najlepszych Kosmetyków 2015. W tym roku z pewnością też go nie zabraknie w podsumowaniu kosmetycznym 2016.
3. Artègo Sunrise – pielęgnacja i ochrona włosów
Nie tylko nasza skóra wymaga ochrony przeciwsłonecznej. Włosy również są narażone na uszkodzenia, przesuszenie, utratę koloru. Dlatego wyjeżdżając na urlop warto zabrać ze sobą kosmetyki pielęgnujące i jednocześnie ochronne. W tym roku wybór padł na Artègo Sunrise i trzy produkty do pielęgnacji włosów, tworzące kompleksową linię, o właściwościach wzmacniających i zawierających składniki niezbędne dla ochronnej pielęgnacji włosów. Przyznam szczerze, że wcześniej nie próbowałam tych produktów, ale jako że były zarekomendowane przez koleżankę, zaufałam w pełni jej opinii i nie żałuję! Bo po raz pierwszy moje włosy wróciły z wakacji w idealnym stanie.
Szampon (również do ciała) genialnie nawilża i regeneruje włosy, sprawia, że są błyszczące i jedwabiście miękkie. Odżywka w kremie wchłania się natychmiast, wzmacniając i chroniąc kolor oraz strukturę włosów przed promieniami UVA i UVB. Z kolei odżywczy olejek w sprayu, chroni włosy przed szkodliwym działaniem słońca, wiatru, słonej lub chlorowanej wody. Może być stosowany również na ciało po opalaniu. Wszystkie produkty posiadają filtry UVA i UVB, a ich bazą jest olejek arganowy, olejek z rokitnika, jojoba, witamina B, zioła kanadyjskie czy wyciąg z dzikiej róży. Dodatkowo kosmetyki przepięknie pachną słońcem, plażą i wszystkim, co kojarzy nam się z udanymi wakacjami, a ich opakowania jeszcze bardziej podkręcają urlopowy klimat. Co urocze, na inspirowanych słońcem opakowaniach znajdują się godziny wschodów słońca w najpiękniejszych nadmorskich kurortach – 6:20 Rio de Janeiro, 6:50 Miami Beach i 7:40 Cape Town. Który wybieracie?
Dla zainteresowanych: Produkty artègo dostępne są tylko w sklepach fryzjerskich Fale Loki Koki, salonach firmowych marki artègo oraz sklepie internetowym lokikoki.pl – szampon, odżywka. Każdy kosztuje 32,90 zł, więc cena jest bardzo przystępna, jak na tę jakość i genialne działanie.
4. Maseczki Origins – drink up & clean
Prawdziwa rozkosz dla skóry, którą fundowałam sobie mniej więcej dwa razy w tygodniu, leżąc w wannie pełnej piany i czytając magazyny modowe. Dwie najlepiej sprzedające się maseczki kultowej marki ORIGINS – jedna to Drink Up, błyskawicznie zaspokajająca potrzeby spragnionej nawilżenia skóry, która m.in. dzięki wodorostom z morza japońskiego (ach ta siła mórz!) zapobiega odwodnieniu i oznakom przedwczesnego starzenia się. Zalecane jest pozostawić maskę na noc, ale równie dobrze można ją nałożyć np. na 30 min.
Druga to Clear Improvement Active Charcoal Mask to Clear Pores z aktywnym węglem i białą glinką, cudownie oczyszczająca skórę z zanieczyszczeń i toksyn. Jak to możliwe? Otóż, węgiel drzewny pozyskiwany z bambusa działa jak magnes i przyciąga głęboko zalegające zanieczyszczenia blokujące pory, biała chińska glinka absorbuje toksyny wydzielane przez środowisko, a lecytyna rozpuszcza zanieczyszczenia. Skóra wygląda świeżo i jest perfekcyjnie oczyszczona. Tak zapewnia producent. I rzeczywiście, to pierwsza tego typu maseczka, gdzie efekty widziałam już po pierwszym użyciu. Pory są zmniejszone, skóra odświeżona i rozjaśniona.
5. Comfort zone – sublime skin eye cream
Sublime skin eye cream – jeden z najlepszych kremów pod oczy, jaki miałam okazję używać. Za każdym razem, kiedy naciskam pompkę kosmetyku, dziwię się, że po pół roku stosowania wciąż się nie kończy, choć stosuję go na dzień i na noc. Zawiera kompleks peptydów, kofeinę, flawonoidy oraz roślinne składniki, które niwelują opuchliznę, cienie, kurze łapki. Doskonale nawilża i rozświetla spojrzenie.
O elitarnej marce Comfort Zone, wywodzącej się z Włoch już Wam kiedyś wspominałam. To wysokiej jakości profesjonalne kosmetyki, oparte na innowacyjnej i zaawansowanej technologii do walki z procesami starzenia się. Zawierające naturalne składniki kosmetyki Comfort Zone to kompletna dieta dla skóry, ale też holistyczne podejście do stylu życia, zdrowia i urody. Znajdziecie je w ekskluzywnych gabinetach i ośrodkach SPA na całym świecie, w tym także w Polsce.
Jak widzicie na zdjęciu zabrałam ze sobą też zachwalany przez wszystkich krem Origins GinZing, na wypadek gdyby Comfort Zone się skończył. Użyłam go dwa razy – efekty były obiecujące! Na pewno dam Wam znać za jakiś czas, czy i jak się u mnie sprawdził.
6. EOS
W czerwcu zostałam zaproszona na prezentację nowych produktów EOS – od tamtej pory nie rozstaję się z niebieskim balsamem do ust – Blueberry Acai o orzeźwiającym smaku jagód acai, zielonym Sweet Mint oraz kremem do rąk o zapachu świeżych kwiatów. Co ważne produkty EOS są w 95% organiczne i w 100% naturalne. Balsamy doskonale nawilżają usta, dzięki zawartości witaminy E, masła shea oraz olejku jojoba. “Eoski” zawsze znajdą miejsce w mojej torebce. W domu mam jeszcze kilka innych “smaków” do wypróbowania:)
7. Peeling i balsam do ciała – Iossi + Clochee
Cukrowo-solny peeling z rozmarynem i limetką to uczta dla ciała i zmysłów. Z kolei balsam Clochee idealnie nawilża i odżywia skórę, pozostawiając na niej smakowity zapach czekolady, przełamany egzotycznym aromatem kumkwatu. Spróbujcie, zapach czekolady utrzymuje się dość długo i cały czas kusi…
Mam nadzieję, że moja lista Wam się przyda. Chętnie poznam też Waszych kosmetycznych bohaterów lata. Jak zwykle czekam na Wasze opinie i komentarze.