
La Mer. Kultowa marka kojarzona z luksusem i niewiarygodnie wysokimi cenami kosmetyków. O oryginalnym kremie La Mer krążą już legendy. Co takiego jest w tych produktach, że od dawna są obiektem pożądania kobiet na całym świecie?
Historia jest dość ciekawa, bo zaczyna się od wypadku, a kończy na… “cudzie”. Czyli odkryciu The Miracle Broth™ – unikalnego koktajlu składników odnawiających skórę przez fizyka NASA, doktora Maxa Hubera. Kiedy w latach 70., podczas swoich eksperymentów uległ wypadkowi, a jego twarz oraz ręce zostały dotkliwie poparzone tak, że żadne zabiegi medycyny estetycznej nie były mu w stanie pomóc, postanowił, że wyleczy się sam. Po 12 latach badań i 6000 eksperymentów, w wyniku procesów bio-fermentacji alg oraz innych morskich minerałów, stworzył cudowną formułę, która dziś jest podstawowym składnikiem wszystkich kosmetyków z linii La Mer. Nie od dziś wiadomo, że algi posiadają niezwykłe właściwości regenerujące. By stworzyć The Miracle Broth, Huber poddawał je procesom bio-fermentacji przez 4 miesiące, dodatkowo oddziałując na nie energią światła oraz dźwiękiem, wzmacniając działanie poszczególnych składników. The Miracle Broth okazało się dziełem życia Hubera, które szybko wykorzystał do stworzenia pierwszego kremu La Mer.
La Mer – marketing czy magia?
Przyznam szczerze, że zawsze byłam tego ciekawa. Nie tylko dlatego, że wiele z Was, moich Czytelniczek, pytało mnie o krem La Mer, ale głównie z powodu mojej problematycznej skóry. W sieci pełno jest sprzecznych opinii o La Mer – jedne mówią, że krem nie jest wart swojej ceny, inne zachwycają się jego cudownym działaniem. Stwierdziłam, że czas wypróbować choć jeden kosmetyk z serii La Mer, choćby po to, by wyrobić sobie własną opinię.
Odkąd używam naprawdę dobrej jakości kosmetyków, ciężko jest mnie zaskoczyć. Dlatego nie wiązałam zbyt wielkich nadziei z olejkiem La Mer The Renewal Oil. Ostrożnie więc, bojąc się zatkania porów, wmasowałam zaledwie kilka kropelek w skórę twarzy i położyłam się spać. W tym czasie wciąż miałam na twarzy niewielkie uczulenie, które pojawiało się i znikało, nie wiadomo z jakiego powodu. Kiedy obudziłam się rano, może śmiesznie to zabrzmi, zupełnie jak z reklamy, ale skóra była nie do poznania.
Alergia była prawie niewidoczna, skóra pięknie nawilżona i błyszcząca, a drobne krostki wygojone. Pomyślałam, że to pewnie jakiś trik-składnik, dzięki któremu mamy uzależnić się od olejku La Mer. Przez kolejny tydzień stosowałam go wciąż ostrożnie i tylko na noc. Ku mojemu zdziwieniu, skóra z każdym dniem była jeszcze bardziej promienna, jędrna, zdrowsza. Zaczęłam więc stosować olejek na dzień i na noc. Efekty były tak spektakularne, że całkowicie się od niego uzależniłam. Na wakacje jako pierwszy spakowałam do kosmetyczki La Mer The Renewal Oil – i gdybym musiała zabrać ze sobą tylko jeden kosmetyk, nie zastanawiałabym się ani chwili.
Brzmi nieprawdopodobnie? Sama dziwię się, że olejek La Mer tak pozytywnie mnie zaskoczył. Może dlatego, że byłam do niego tak sceptycznie nastawiona? Ale potem pomyślałam, że przecież przy tych cenach, kosmetyki te dawno przestałyby się sprzedawać, gdyby naprawdę nie działały. Pocztą pantoflową dowiedziałam się też, że olejek La Mer to ulubiony wakacyjny kosmetyk najlepszych urodowych redaktorek kobiecych magazynów.
La Mer The Renewal Oil – piękno inspirowane energią morza
A teraz jeszcze więcej konkretów. Jak dokładnie działa i jakie są efekty stosowania La Mer? Po ponad miesiącu skrupulatnego używania, widzę dużą przemianę mojej skóry – zmieniła się jej struktura, jest młodsza, błyszcząca, drobne linie i zmarszczki spłyciły się, koloryt został wyrównany. Co ważne, kosmetyk nie zatyka porów i może być stosowany samodzielnie – doskonale nawilża i ujędrnia skórę, aktywując naturalne procesy odnowy i przywracając skórze witalność, odbudowując jej hydrolipidową warstwę. Dzięki swojej wyjątkowej kompozycji, olejek może być stosowany na włosy, paznokcie i skórki, czy do pielęgnacji ciała. Wszędzie tam, gdzie chcemy poprawić jakość skóry. By aktywować wyjątkowe składniki olejku, który oprócz koktajlu The Miracle Broth zawiera również kompleks naturalnych olejków z eukaliptusa i sezamu, wystarczy delikatnie wstrząsnąć nim, by pojawiły się drobne bąbelki, dzięki którym naturalne substancje otrzymane z bogactwa mórz i oceanów jeszcze lepiej i szybciej wnikają w skórę. Nic dziwnego, że efekty widoczne są praktycznie natychmiast.
Jak go stosować? Dowolnie. Samodzielnie lub jako bazę pod krem, dodając kilka kropli do serum. Daje wspaniałe rezultaty, kiedy stosuję go jako element wieczornego rytuału połączonego z masażem twarzy. W dodatku olejek genialnie pachnie – niezwykła aromatyczna i świeża oceaniczna esencja pieści zmysły delikatną słodką wonią. Jeśli można porównać ten zapach do czegoś, to mnie kojarzy się z ciepłymi promieniami słońca i dniem spędzonym na plaży.
Jedno mnie zastanawia – czy inne produkty La Mer są równie genialne? Jeśli znacie i używacie La Mer, podzielcie się swoimi doświadczeniami. Chciałabym zacząć używać kremu na dzień oraz na noc. Wiem, że oryginalna wersja jest dla mojej mieszanej skóry zbyt bogata. Soft Cream czy może gel – co poleciłybyście dla mnie?
PS. Pamiętajcie, że niekoniecznie to, co dobre dla mojej skóry, będzie dla Was odpowiednie. Przed zakupem któregokolwiek kosmetyku La Mer, polecam Wam udać się do perfumerii Douglas lub salonu La Mer, gdzie można wypróbować kosmetyki lub poprosić o próbki.
Zdjęcia: Mama:)